Panie, to cała chemia jest! Takie zdanie kiedyś usłyszałem, wychodząc z Lidla z zakupami. Wypowiadał je dumnie starszy Pan, paląc papierosa w kierunku drugiego mężczyzny. Potem oczywiście dalszy ciąg, kiedyś to było wszystko naturalne, a nie to, co teraz. Wszystko naszprycowane, zobacz Pan ile nowotworów. Dawniej tego nie było, ludzie tak nie chorowali. Brzmi znajomo? Myślę, że tak. Takie stwierdzenia są bardzo powszechne, słyszymy je na rodzinnych imprezach, w pracy czy od znajomych. Argument naturalne pojawia się także na sklepowych produktach, suplementach albo w reklamach TV. No właśnie naturalne czy chemia? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie dla naszego zdrowia?
Spis treści
Po pierwsze, błąd naturalistyczny
Jest to błędny tok myślenia, w którym odwołanie się do natury to zjawisko pożądane, dobre i właściwe. Natomiast określenia typu sztuczne, chemia odbierane są jako złe, niewłaściwe, niezdrowe ze względu na to, że są one nienaturalne. Jest to zabieg bardzo sprytnie wykorzystywany przez producentów do sprzedaży swoich artykułów, poprzez wywołanie wrażenia o zdrowotnych właściwościach danego produktu. Naturalny sok, naturalna witamina C, po drugiej stronie barykady mamy produkty typu kolorowe napoje gazowane albo normalne witaminy bez magicznego dopisku, często uważane za sztuczne. To wszystko ma na celu od razu przekonać konsumenta, że dany produkt jest lepszy od drugiego bo nie jest sztucznie przetworzony albo nie ma w nim dodatku. Myślisz natura i od razu jesteś gdzieś na łące albo w lesie. Widzisz, czujesz i wąchasz. Wyobrażasz sobie, że ktoś gdzieś w sadzie zrywa pomarańcze, następnie zanosi je do fabryki gdzie ręcznie jest wyciskany sok, który niczym magiczny eliksir będzie działał na Twój organizm. Za przykład może posłużyć nam reklama czekolady, gdzie krowa pasie się na zielonych alpejskich łąkach, następnie z najwyższej jakości mleka wytwarza się finalny produkt.
Po drugie, wszystko to chemia
Dla naszego organizmu nie ma to żadnego znaczenia czy produkt jest naturalny, czy sztuczny. Dlaczego ? Bo wszystko to chemia. Tak wygląda skład czereśni, którymi większość z nas zajada się w sezonie letnim.
Czereśnie: woda, cukry, glukoza, fruktoza, galaktoza, maltoza, sacharoza, celuloza, popiół, kwasy tłuszczowe, kwas oleinowy, kwas linolowy, kwas linolenowy, kwas palmitooleinowy, kwas stearynowy, kwas palmitynowy, kwas mirystynowy, aminokwasy, kwas asparaginowy, kwas glutaminowy, prolina, seryna, leucyna, alanina, lizyna, fenyloalanina, glicyna, treonina, walina, arginina, histydyna, izoleucyna, tyrozyna, metionina, cysteina, tryptofan, barwniki, E160a, E160b, E160c, E300, E307, cholina, fitosterole, aromaty, 3-heksenol, 2-heptanon, alkohol cynamylowy, aldehyd cynamylowy, nonanedienal, heksenal, heksanal, eugenol, linalol, aldehyd benzoesowy, fenylacetaldehyd.
A tak prezentuje się skład chemicznego barszczu.
Barszcz czerwony w proszku: cukier, maltodekstryna, sok z buraka, sól, skrobia, tłuszcz palmowy, fruktoza, czosnek, ekstrakt drożdżowy, kwas, kwas cytrynowy, majeranek, liście laurowe, ziele angielskie, pieprz, aromaty, korzeń pietruszki
Jak widzisz, czereśnie również zawierają wiele różnych substancji chemicznych, które gdyby dopisać do składu barszczyku wywoływałyby dreszcze i ciarki na plecach. Ponadto wiele produktów naturalnych jest bardzo trująca, a zjedzenie ich może doprowadzić do śmierci np.: niektóre gatunki grzybów, owoce konwalii majowej albo wilczej jagody. Nikt normalny nie gotuje grzybowej z muchomora sromotnikowego albo nie wrzuca do owsianki garści owoców wilczej jagody. Czasem się zdarzy, że ktoś przez przypadek pomyli muchomora sromotnikowego z innym grzybem i to, że był on naturalny, pięknie rósł sobie w lesie, nikomu nie pomogło. Takie pomyłki często kończą się tragedią.
Puenta tego akapitu jest taka, że wszystko to chemia. Człowiek także. Prawie 99% masy ludzkiego ciała składa się z sześciu pierwiastków: tlenu, węgla, wodoru, azotu, wapnia i fosforu. Tylko 0,85% składa się z kolejnych pięciu pierwiastków: potasu, siarki, sodu, chloru i magnezu. Wszystkie 11 są niezbędne do życia. Cały świat to chemia. Nie wiem, może dzisiaj już wypiłeś sobie kawkę, a z nią C8H10N4O2 (kofeina). Kawki nie pijesz? To może herbatka. Ups, tam też znajdziesz C8H10N4O2.
Po trzecie, chemia może ratować życie
Odżywka białkowa typu WPC (koncentrat białka serwatkowego) bardzo często jest odbierana jako produkt złej jakości, bo jest w proszku, który należy rozcieńczyć w wodzie/mleku. Chyba każdy adept sportów siłowych spotkał się z głupimi komentarzami na ten temat. Rodzice mówią, że sterydy i chemia. Znajomi dziwnie się patrzą, gdy ktoś wyciąga białkowego szejka. Sam wielokrotnie pytając pacjentów, u których większe ilości białka były wskazane, otrzymywałem odpowiedź typu, że lepiej nie. Najlepiej naturalne produkty. Tymczasem białko serwatkowe powstaje jako odpad przy produkcji sera. Na jedną część uzyskanego sera wypada prawie dziesięć części serwatki. Następnie serwatka jest przepuszczana przez zestaw membran, podczas których usuwana jest laktoza i drobne zanieczyszczenia w wyniku czego powstaje WPC. Gotowy produkt poddawany jest suszeniu, aby usunąć z niego całą wilgoć i otrzymać, postać sproszkowaną. Jedna porcja białka (około 25 g) serwatkowego zawiera około 20 g białka, podobne ilości znajdziemy w 100 g twarogu, mięsie albo rybach. Taki produkt ma swoje zalety, można go dodać do owsianki, szejków, deserów itp.
Preparaty białkowe są wykorzystywane w wielu chorobach np.: fenyloketonurii. Chorobie genetycznej, w której w wyniku braku aktywności enzymu hydroksylazy fenyloalaninowej dochodzi do nagromadzenia się aminokwasu fenyloalaniny, która jest toksyczna dla organizmu. Podstawowym źródłem białka w tej chorobie są preparaty białkowe pozbawione fenyloalaniny. Pokrywają one około 70-80% dziennego zapotrzebowania na białko więc są podstawą leczenia. Preparaty oparte na białku są wykorzystywane również w chorobach onkologicznych i wielu innych. Takich przykładów można by było napisać bardzo dużo np.: każdy Polak powinien suplementować witaminę D od października do końca kwietnia. Ponad 90% osób ma niedobory tej witaminy i w okresie zimowym jedynym sposobem, aby dostarczyć odpowiednią ilość, jest suplementacja. Ktoś może mnie złapać za słówko, że można dostarczyć witaminę D z pożywienia. Można, ale raczej wątpię, aby dzień w dzień jeść ryby, których cena jest bardzo wysoka no i ta rtęć. Kolejny problem ludzkości. O nim może kiedy indziej.
Podsumowanie
Dzielenie żywności na naturalne i chemię nie ma kompletnie sensu. Wiele produktów naturalnych jest szkodliwa dla zdrowia albo śmiertelna. Z kolei w produktach wytwarzanych przemysłowo uważanych za sztuczne znajdziemy takie o działaniu prozdrowotnym i szkodliwym. Po prostu często takie produkty są gorszej jakości, stąd są stygmatyzowane. Mają mniej witamin, składników mineralnych albo błonnika. Np.: zupka chińska albo cola. Nie daj się nabrać na chwyt marketingowy stosowany przez producentów. Naturalnie nie oznacza zdrowe, dobre, korzystne. Znaczy kup mnie, bo niby jestem lepszy od innego produktu. Emocje to kolejny czynnik, który tworzy legendę naturalności. Zjesz zupkę chińską, rozboli cię brzuch, rozdmuchasz mit o toksycznych zupkach. Najesz się czereśniami w sezonie, dostaniesz biegunki, kilka razy pobiegniesz do ubikacji i nie będziesz po takiej przygodzie przez megafon po osiedlu krzyczał, że czereśnie są złe. Po zupce być może, bo to chemiczna zupka. Są o niej filmy na Youtube.
To nie chemia zabija, ale otyłość, brak ruchu, stres, palenie papierosów albo alkohol. To są nasi prawdziwi wrogowie, a nie pryskane warzywa i owoce w hipermarketach, bo kiedyś to z drzewa się zrywało i nikt nie pryskał. To nie anaboliczny kurczak jest wrogiem, którego należy się obawiać. To są małe, nieistotne ziarenka piasku, podczas gdy naprzeciwko stoją olbrzymie głazy. Czas skupić się na prawdziwych problemach, a nie tworzyć sztuczne i spojrzeć prawdzie w oczy. Nawet jak jest ona bolesna i ciężko ją zaakceptować. Mniej przejmuj się pochodzeniem żywności, dodatkami a lepiej przeanalizuj, ile jesz słodyczy, fast foodów, tłustych wędlin. Co pijesz w ciągu dnia i jaka jest Twoja aktywność fizyczna. To są istotne problemy, którymi należy się zająć, a jak już poradzisz sobie z nimi, to wtedy zajmij się mniejszymi aspektami prawidłowego odżywiania.